Jak to w życiu bywa radość ze smutkiem w parze idzie 🙂 Tak też jest z moimi pomidorkami koktajlowymi – jest się z czego cieszyć ale są i pewne zmartwienia…
Zacznijmy od tych przyjemnych rzeczy 🙂 Zaczynają pomidorki owocować! Dzielne pracowite owady kwiatki pozapylały, ja swoje trzy grosze dorzuciłam od czasu do czasu krzaczkami potrząsając i mam pierwsze efekty 🙂
Kwiatki pomału zaczynają przemieniać się w małe zielone kulki 🙂 Zasadzone mam 2 odmiany pomidorków – maskotkę (czerwone) i cytrynka (żółte). Maskotka zdecydowanie szybciej zaczęła kwitnąć i szybciej też tworzą się owoce. Bardziej się też rozkrzewia – żółte pomidorki u mnie idą w jeden wysoki pęd, a czerwone tworzą po 2-3 pędy i na każdym są kwiaty i owoce 🙂 Już nie mogę się doczekać aż nabiorą koloru 🙂
A teraz czas na smutki.. Trochę za mało poczytałam wcześniej o uprawie pomidorków koktajlowych i o niebezpieczeństwach jakie nań czyhają.. I mam skutki – dopadła mnie (a w zasadzie moje pomidorki :P) zaraza ziemniaczana. A przynajmniej na to wskazywałyby objawy.




Zobaczymy co z tego będzie. Na razie pomidorki nie poddają się i rosną / kwitną / owocują dalej. Jestem dobrej myśli 🙂 a poza tym mam tyle krzaczków że trochę tych pomidorków i tak będzie 🙂 A na przyszły rok będę wiedziała, żeby wcześniej zacząć prewencyjne opryski wywarem z cebuli i poszukam też odmian odpornych na tę chorobę. Nie zrażam się – w tym roku przede wszystkim się uczę. Każdego kolejnego sezonu będę coraz bogatsza w doświadczenia i uprawy też będą mi lepiej szły 🙂