Osiem lat. Właśnie tyle dane mi było działać na balkonach. Uprawiać dziesiątki odmian pomidorów, jeszcze więcej gatunków ziół, oraz innych roślin jadalnych jak truskawki, poziomki, rzodkiewki, różne zieleniny… Osiem lat. Długo? Nie wiem. Ale nadszedł czas na zmiany!
Marzenie o domu z ogrodem było ze mną chyba od dziecka. Pomimo tego, że wychowałam się w bloku. A może właśnie dlatego? Jakoś tak w życiu jest, że część naszych dziecięcych marzeń znika gdzieś w szarudze dorosłej codzienności. Ale nie to. Ta wizja ogrodu szła za mną krok w krok. Wizja tego, że otwieram drzwi na taras, a przede mną rozpościera się widok na zieleń. Wizja tego, że mogę wypuścić dzieci na ogród, a samej wypić sobie w tym czasie ciepłą (!) kawę. Wizja tego, że mogę na własnej ziemi uprawiać dziesiątki, setki roślin. A szczególnie roślin jadalnych 😉
I razem z Mężem zrealizowaliśmy tę wizję! Kupiliśmy działkę, wybudowaliśmy dom, przeżyliśmy 😉 (kto podejmował się budowy domu ten wie o czym mówię 😉 ). Teraz dalej wykańczamy wnętrze i tworzymy ogród. Udało nam się tu przeprowadzić pod koniec stycznia, zaraz przed pandemicznym lockdown’em. Tym samym mieliśmy szansę obserwować naszą nową ziemię przez cały sezon, od samej wiosny, kiedy wszystko zaczynało kwitnąć. Założyliśmy sad, postawiliśmy foliak na pomidory, stworzyliśmy prowizoryczne grządki warzywne 😉 Trochę się udało, trochę nie, ale nauczyłam się przez ten rok bardzo dużo. A planów w głowie mam tak wiele, że aż ciężko mi je ogarnąć!
Praca z ziemią jest kompletnie inna niż uprawa roślin w pojemnikach. Jasne, dużo zasad się powiela, ale też wiele jest dla mnie nowości. Na balkonie bardziej rządzi ogrodnik, a w ogrodzie bardziej rządzi natura. I trzeba nauczyć się z nią współpracować ❤️ Bo walczyć z naturą się kompletnie nie opłaca. Na początku poruszałam się więc jak dziecko we mgle. Rzeczy, które dla wieloletnich ogrodników były oczywiste, dla mnie były totalną nowością. Nie wiedziałam jak zabrać się do podstawowych ogrodniczych prac. Na przykład jak założyć pierwszą grządkę warzywną? 😉 To wszystko wydaje się bardzo proste, ale po wykańczającym roku budowy domu, po zimie obfitującej w przedszkolne infekcje, po intensywnej pracy nad kursem online… mózg po prostu przestaje działać 😉 Całe szczęście jakimiś resztkami sił zasiałam i zasadziłam to i tamto. I dzięki temu mogliśmy przez cały sezon jeść własne pomidory (nawet jeszcze teraz, w połowie października wciąż zbieram coś z krzaków), mamy dużo własnych cukini i dyń, marchewki, truskawki, zioła, buraki, sałaty, rzodkiewki… I szczerze to już nie mogę się doczekać kolejnej wiosny kiedy to będę mogła znów siać, tym razem z większą energią i wiedzą 🙂
Co z blogiem?
Bloga nie planuję zamykać 😉 Wszystko dalej będzie istnieć, łącznie z cudowną społecznością ogrodników na Facebooku. Wpisy z poradami w dalszym ciągu będą się pojawiać i w dalszym ciągu możecie liczyć na moją pomoc. Po prostu jeśli będę opowiadać co u mnie to…. będę pokazywać zdjęcia ogrodu a nie balkonu 😉 I tyle. Może kiedyś podejmę się zmiany nazwy, może nie – decyzja w tym temacie jeszcze nie zapadła. Tak czy inaczej – na pewno z sieci nie zniknę, bo po prostu muszę Wam opowiedzieć o tym wszystkim czego się uczę w ogrodzie! ❤️